14.12.2013

Bratislava Marathon Fan Club Polska



Na Warszawskich Targach Turystycznych Podróże – dzięki uprzejmości Jána Bošnoviča, dyrektora Narodowego Centrum Turystyki Słowackiej w Polsce – mieliśmy okazję spotkać się z Jozefem Pukalovičem, dyrektorem Bratislava Marathon.

Pogadaliśmy sobie o tym i owym, ale oczywiście najwięcej o bieganiu :) Przede wszystkim o Bratislava Marathon, ale również i o innych biegach organizowanych na Słowacji, w tym m.in. o Rajec High Tatras Night Run, czyli nocnym biegu na 10 km w Tatrach.

Na naszym fan page napisaliśmy, że będzie się działo :) I właśnie dziać się zaczyna.
Startujemy z oficjalnym fan page na Facebooku - Bratislava Marathon Fan Club Polska
Będziemy na bieżąco informować was o przyszłorocznej edycji maratonu w Bratysławie. Dostaniecie wiadomości z pierwszej ręki, bezpośrednio ze słowackiego źródła :) Ale to nie wszystko. Pojawią się również informacje o innych biegach organizowanych na Słowacji. Nie zabraknie ciekawostek o samej Bratysławie i Słowacji, bo jak już tam dotrzecie (a mamy nadzieję, że tak się stanie), fajnie byłoby jeszcze coś ciekawego zobaczyć :)

Przeczytajcie krótką rozmowę z Jozefem Pukalovičem, dyrektorem Bratislava Marathon 

24.11.2013

Trzy miesiące z energetycznymi cytrynkami


Na wstępie chcieliśmy zaznaczyć, że Adidas nie jest naszym sponsorem :)


Żółte boosty - czyli jak zwykłem je nazywać „energetyczne cytrynki” - wygrałem trzy miesiące temu na fan page adidas Running, oczywiście na Facebooku. Polubiliśmy się od „pierwszego wejrzenia”, czyli od chwili, kiedy tylko wyjąłem buty z pudełka. Od tego czasu biegam w nich na wszystkich treningach i zawodach.

5.11.2013

Plany, plany, czyli gdzie pobiec...


Pierwszy sezon biegowy za nami, więc tak sobie siedzimy, wspominamy, podsumowujemy, planujemy. I wymyśliliśmy, co następuje… Biegać na pewno nie przestajemy. To po pierwsze i najważniejsze :)

Tak naprawdę koniec sezonu jest dla nas umowny. Jego symboliczne zakończenie to Bieg Niepodległości. Pobiegniemy jednak jeszcze w 8 Biegu Entre 10 km w Parku Moczydło (16 listopada). Bierzemy też udział w comiesięcznych biegach w ramach Grand Prix zBiegiemNatury.pl w Lasku Młocińskim. Ostatni z biegów odbędzie się 16 marca. Stary sezon ładnie więc połączymy sobie z nowym.

Kilka ostatnich miesięcy pokazało nam, że regularne treningi nie tylko zapewniają regularny dopływ endorfin, ale przynoszą też efekty. Nie ukrywamy, że mniejsze i większe biegowe sukcesy, trochę nas rozochociły, więc w planach na przyszły rok podnieśliśmy poprzeczkę.

W planach mamy udział w różnych biegach. Najważniejszy w sezonie będzie Maraton Warszawski. W głowach mamy już nawet czas, w jakim chcielibyśmy pokonać ten dystans, ale o tym na razie cicho szaaa :) Wybraliśmy już plan treningowy. Będziemy się przygotowywać najprawdopodobniej według zaleceń Jerzego Skarżyńskiego (a może ktoś ma inne propozycje?). Dodatkowo, damska cześć naszego biegowego teamu włącza do planu jogę. Jak tylko będzie śnieg, pewnie też w ramach treningu przypniemy do nóg biegówki i zrobimy kilka kółek po Moczydle albo w Puszczy Kampinoskiej.

Kolejny ważny dla nas bieg - chcemy połączyć bieganie z tym, co baaardzo lubimy, czyli z górami - to bieg górski na dystansie 36 km w ramach Festiwalu Biegowego w Krynicy.

Oczywiście nie rezygnujemy z biegów, które polubiliśmy w tym roku i już wiemy, że na pewno pobiegniemy, tym razem na 10 km w Bieg Szlag Trafi w Parchatce (trzymamy więc kciuki, żeby odbyła się druga edycja imprezy) oraz w Garwolinie w biegu Avon kontra Przemoc.

Spodobało nam się bieganie za granicą, więc już wpisaliśmy sobie w kalendarzu małą wyprawę do Karyntii. W sierpniu pobiegamy nad jeziorem Wörther w półmaratonie (Wörthersee Halbmarathon). Krąży nam po głowie też jakiś bieg na Słowacji albo w Czechach.

To tylko zarys naszych przyszłorocznych planów... 

31.10.2013

Ubierz się biegaczu

Rozmowa z Wojciechem Izbickim, właścicielem marki Nessi - polskiej marki odzieży sportowej - o tym jak ubierać się na jesienno-zimowe treningi.

Przed wieloma biegaczami pierwsza biegowa zima. Pan jako osoba, która biega od kilku lat, a jednocześnie zajmuje się produkcją odzieży dla osób aktywnych, najlepiej wie, co powinno znaleźć się w szafie każdego biegacza, który chce trenować zimą. Jakie elementy garderoby na zimę Pan ma w swojej szafie?

Podstawą jest bielizna termoaktywna, czyli koszulka, bokserki i getry. Oprócz tego szalik, rękawiczki, czapka. Druga warstwa, czyli bluza i spodnie oraz trzecia warstwa, czyli kurtka. Niektóre osoby zakładają też komin. Sporo zależy od preferencji, np. zamiast czapki może być kominiarka.
Jeśli chodzi o szczegóły, ważne jest, by bokserki miały długie nogawki, bo dzięki temu uda się nie wychłodzą, a skarpety były wysokie, wykonane z przędzy termoaktywnej i miały grubą frotę. Co więcej, w żadnym wypadku nie należy zakładać bielizny i odzieży bawełnianej, bo bawełna chłonie wilgoć, co przy niskich temperaturach dodatkowo wychładza organizm.
W mojej szafie z ubraniami do biegania w zimie mam: 10 par skarpet, 3 rodzaje bielizny, 2 rodzaje bluz, 1 parę spodni, 3 kurtki, w tym 1 odblaskową, 2 pary rękawiczek, 3 kominy i 4 rodzaje czapek: 1) na dni, gdy jest słonecznie, a temperatura odczuwana jest wyższa od oczywistej, 2) na dni wietrzne, 3) z daszkiem na deszcz i śnieg, 4) na ekstremalne mrozy, zapinaną na sznurek, dobrze chroniącą uszy i kark.
Duża różnorodność wynika ze zmieniających się warunków atmosferycznych. W okresie zimy często mamy bowiem kilka pór roku i każda z nich wymaga nieco innego stroju. 

25.10.2013

22.10.2013

Biegnij Misiu, biegnij!

Teddy i Steve

Na pewno widzieliście go nie raz :) Biegnie w pidżamie flanelowej… albo satynowej… albo w męskiej koszuli nocnej ze szlafmycą na głowie. Za każdym razem z pluszowym Misiem w ręce. Poznajcie Steve’a, trenera Biegającego Misia Teddy.

17.10.2013

„Przegonić raka!”, czyli charytatywnie na 5-tkę

„Przegonić raka!” Pod takim hasłem w najbliższą niedzielę - czyli 20 października - o godz. 12.00 na warszawskiej Agrykoli wystartuje bieg charytatywny na 5 km. Bieg odbywa się w ramach ogólnopolskiej kampanii społecznej „Rak. To się leczy!”. 

Chętnie bierzemy udział w biegach charytatywnych, ale tym razem na Agrykoli nas nie będzie. Zamiast więc relacji pobiegowej, mamy specjalnie dla Was dwie rozmowy „przedbiegowe” :), które przeprowadziliśmy z Alicją Zakrzewską, rzeczniczką prasową kampanii „Rak. To się leczy!” oraz z Martą Pokutycką-Mądralą, rzeczniczką prasową ING Życie, współorganizatora biegu.

Oczywiście zachęcamy wszystkich do udziału w biegu. Zarejestrować się jeszcze można będzie w dniu imprezy, w godz. 8:00-11:00 w Biurze Zawodów (Stadion Agrykola, stoisko „ZAPISY”).


12.10.2013

Ciasteczka owsiane dla biegaczy



Testowaliśmy już owsiankę, to teraz przetestujemy owsiane ciasteczka. Płatki owsiane - skarbnica minerałów i witamin – to spora dawka energii. Dla biegacza jak znalazł. Do ciasteczek jako dodatek dorzuciliśmy żurawinę, czyli kolejną porcję witamin i minerałów. No to zjemy i pobiegamy :)

Test Coopera



Sprawdzają się amerykańscy żołnierze – Test Coopera to bowiem próba wytrzymałościowa opracowana przez amerykańskiego lekarza Kennetha H. Coopera na potrzeby armii USA w 1968 r. – sprawdziłam się i ja, damska część naszej amatorskiej drużyny biegowej :)  Jest dobrze, oczywiście w mojej ulubionej kategorii K40 :) W czasie 12 minut przebiegłam dokładnie 2497 m.

10.10.2013

X Danske Bank Vilnius Half Marathon (cz. 2)

W końcu zebraliśmy się w sobie i napisaliśmy część drugą i ostatnią relacji z wyjazdowego biegania, czyli z naszego pierwszego półmaratonu w Wilnie :) Co prawda minął już prawie miesiąc od naszego wielkiego dnia, ale wyobraźmy sobie, że właśnie pożegnaliśmy się z sympatycznym, nowopoznanym Białorusinem i wyruszyliśmy na start…

Daleko nie było. Pogo Hostel, w którym zatrzymaliśmy się zlokalizowany jest około 200 metrów od linii startu. Nie musieliśmy więc nawet brać ubrań biegowych na zmianę. W depozycie zostawiliśmy jedynie cienkie kurtki. Niebo było nieco zachmurzone, ale nie padało. Pogoda idealna do biegania. Do długiego biegania :)



Pogo Hostel to dosyć dobra miejscówka, jeżeli planujecie wybrać się na kilka dni do Wilna i nie szukacie pięciogwiazdkowego hotelu. Po pierwsze - atrakcyjne ceny, po drugie - w hostelu dostępne są pokoje dwuosobowe i po trzecie - hostel jest w samym centrum Wilna, nieopodal Placu Katedralnego. Można się jedynie przyczepić wspólnej łazienki na korytarzu (no ale o tym wiedzieliśmy od początku) oraz braku szafy w pokoju (o tym nie wiedzieliśmy, nie wiedzieliśmy także że nie będzie jakiejkolwiek szafki :) ale że przyjechaliśmy biegać a nie rozkładać ubrania na półkach to nie miało to dla nas większego znaczenia).

Ważne, aby dostrzegać w bieganiu jego pozytywną stronę. Wywiad z Iwoną Lewandowską, czterokrotną triumfatorką Biegnij Warszawo.

0:33:04. To czas, w jakim polska lekkoatletka - Iwona Lewandowska - pokonała dystans 10 km podczas biegu Biegnij Warszawo.
Co mówi o swoim zwycięstwie, jakie ma plany na najbliższe tygodnie i przyszły sezon, jak odnosi się do tragicznych wydarzeń na mecie biegu Biegnij Warszawo i medialnej burzy…
Przeczytajcie wywiad, który publikujemy dzięki uprzejmości Sport Evolution.


Iwona Lewandowska, polska lekkoatletka, reprezentantka kraju. 
Mistrzyni Polski w biegu na 10 km, multimedalistka mistrzostw Polski na różnych dystansach, rekordzistka kraju na dystansie 20 km. Czterokrotna triumfatorka biegu Biegnij Warszawo.


9.10.2013

Manifest skyrunnera



„Witaj Friends Polski! Dziś książka przybywa, 9 października nakładem wydawnictwa SQN”.
Takimi oto słowy Kilian Jornet - aktualny mistrz świata w skyrunningu - na swoim fan page poinformował o polskiej premierze swojej biografii „Biec albo umrzeć”.

„My kupić książka w przedsprzedaży, ona już czekać na poczcie” :) I tak jak obiecaliśmy, jak tylko przeczytamy będzie recenzja. Przy okazji recenzji zaprosimy was również do udziału w konkursie, w którym do wygrania będzie egzemplarz książki ufundowany przez wydawnictwo SQN.
A dzisiaj na zachętę publikujmemy fragment książki - "Manifest skyrunnera"

29.09.2013

Bieganie bez sekretów, czyli fachowcy sprzedają swoją wiedzę



Już jutro o godz. 9:00 z Mostu Poniatowskiego ruszy 35. Maraton Warszawski. Dla nas maraton to jeszcze śpiew przyszłości, ale możemy już powiedzieć, że w miarę bliskiej, bo nasze pierwsze 42,195 km planujemy pokonać w przyszłym roku. Właśnie podczas Maratonu Warszawskiego :) Tymczasem jednak jutro wyruszymy pół godziny za maratończykami i polecimy sobie w Biegu na Piątkę, a potem maratończykom będziemy kibicować. 



Pakiety startowe odebraliśmy już wczoraj – koszulka pamiątkowa ze świetną grafiką, zaprojektowaną przez Studio Rygalik, specjalne wydanie magazynu „Bieganie”, napój izotoniczny Powerade, materiały informacyjne, a wszystko w bardzo dobrym gatunkowo worku, który na pewno będziemy wykorzystywać na innych biegach.

25.09.2013

Skyrunning

Czy słyszeliście kiedyś o skyrunningu? Na portalu www.biegigorskie.pl ktoś świetnie skomentował, że „Podniebne bieganie, czyli skyrunning, to sport dla ludzi, którzy nie mogą się zdecydować, co bardziej kochają – bieganie czy góry”. Skyrunning to biegi wysokogórskie. Powiemy więcej, to ekstremalne biegi wysokogórskie. To jednocześnie jedna z najtrudniejszych, jak nie najtrudniejsza, dyscyplina sportowa.

Aktualnym mistrzem świata w skyrunningu jest Kilian Jornet. Wszedł i zszedł z Kilimandżaro szybciej niż ktokolwiek inny. Wymazał wszystkie światowe rekordy w każdym z wyzwań, jakie sobie postawił: Ultra-Trail du Mont-Blanc, Transpirenaica, wyprawa dookoła jeziora Tahoe...

I teraz najważniejsze:) 9 października ukaże się - nakładem wydawnictwa SQN - książka „Biec albo umrzeć”, autorstwa Kiliana Jorneta.

Oczywiście, jak przeczytamy to podzielimy się naszymi refleksjami:)

A teraz jeszcze ważniejsze:) Jest konkurs! Przy okazji wydania książki wydawnictwo SQN przygotowało konkurs z atrakcyjnymi nagrodami. Można wygrać buty Salomon, w których biega Kilian oraz słuchawki dla biegaczy od firmy Jabra.
Aby wziąć udział w konkursie, trzeba wysłać na adres kilian@wsqn.pl swoją odpowiedź na pytanie: Co motywuje Cię do biegania? Do maila załączyć potwierdzenie zakupu książki (skan, zdjęcie paragonu). Czasu na przemyślenia i ich spisanie jest dużo, bo na odpowiedzi Wydawnictwo czeka do końca grudnia 2013 r.

24.09.2013

Dla pokoju

4 września w rosyjskim Władywostoku zakończył swój Rajd dla Pokoju Piotr Kuryło. Tym razem 15 070 km przejechał rowerem. Ci, którzy znają jego historię wiedzą, że w 2010 r. podjął decyzję, że kończy z bieganiem. Tylko pobiegnie jeszcze raz… Ostatni swój maraton zaplanował dookoła globu i nazwał go „Biegiem dla Pokoju”. Ci, którzy jednak nie znają historii Piotra Kuryło, powinni jak najszybciej nadrobić zaległości. To piękna historia nie tylko o bieganiu… Polecamy zarówno książkę „Ostatni maraton”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bezdroża, jak i film.


23.09.2013

X Danske Bank Vilnius Marathon. Nasz pierwszy półmaraton (cz. 1)



Wtorek, 25 czerwca. To data, pod którą w naszym własnoręcznie zrobionym kalendarzyku, wpisaliśmy pierwszy trening w ramach planu treningowego przygotowującego nas do pierwszego półmaratonu. I zaczęło się. Pierwszy tydzień. Wtorek: 5 km + 5x20 s., Czwartek: 6 km, Sobota: 5 km + 5x20 s., Niedziela: 14 km. W tygodniu co drugi dzień biegi krótsze i interwały, w niedziele długie wybiegania. I tak prawie przez ponad 2 miesiące.

21.09.2013

Nasz pierwszy parkrun

Pierwszy parkrun za nami. Powiemy więcej, to nasze pierwsze poranne bieganie. I o dziwo podjęliśmy to wyzwanie nie w wakacje, kiedy o 7 rano już pięknie świeci słońce, nie w środku tygodnia, kiedy i tak trzeba wcześnie wstawać, ale właśnie dzisiaj, kiedy za oknem szaro i buro i na dodatek jest idealna do wylegiwania się sobota.
Widocznie tak miało być:) I było, i na dodatek było fajnie i z fajnymi wynikami. 



O 9.00 musieliśmy się zameldować na Pradze, w Parku Skaryszewskim. Dotarliśmy akurat na rozgrzewkę prowadzoną przez Wojciecha Staszewskiego (Kancelaria Sportowa Staszewscy). Z tego, co wiedzieliśmy na Parkrun przychodzi dosyć dużo osób, dzisiaj było ich jednak jeszcze więcej. Ponad 200 osób biegło charytatywnie dla Samanty i dla Moniki.

Czym jest Parkrun? To bieg na dystansie 5 kilometrów z pomiarem czasu organizowany co tydzień przez cały rok. Udział w biegu jest bezpłatny, ale wymagane jest wcześniejsze dokonanie rejestracji, a następnie wydrukowanie i przyniesienie ze sobą nadanego Indywidualnego Kodu Uczestnika.

No dobra, to teraz chwalimy się nieoficjalnymi czasami na 5 km po Parku Skaryszewskim:)
Andrzej: 00:23:31
Monika: 00:25:05 (oficjalny czas będzie nieco lepszy, mam nadzieję, bo to wynik z Endomondo, którego zapomniałam wyłączyć na mecie)

20.09.2013

Hand made szarlotka

No dobra, przyznajemy się. Od powrotu w poniedziałek z Wilna nie przebiegliśmy ani kilometra. Za to odrabiamy spalone kalorie i właśnie pałaszujemy hand made szarlotkę na ciepło z lodami:) Spokojnie, jutro rano to spalimy:) Wybieramy się po raz pierwszy na Parkrun do Parku Skaryszewskiego.

Ps. 1 Przepis na hand made szarlotka "czytaj dalej":)
Ps. 2 W weekend chyba dojrzejemy do napisania relacji z Wilna:)

12.09.2013

Kalendarzyk:)

Dobrnęliśmy właśnie do końca naszego własnoręcznie zrobionego kalendarzyka z rozpisanym w nim planem treningowym. Oczywiście planem przygotowującym nas do półmaratonu w Wilnie. Wielki dzień już w niedzielę. A w związku z tym, że przyszłoroczne plany biegowe mamy przebogate zakupiliśmy właśnie nowy, ładny kalendarzyk i jak tylko wrócimy z Wilna, rozpoczynamy rozpisywanie naszej dalszej biegowej przyszłości. Szczegóły wkrótce:)


11.09.2013

żeby biegać szybciej trzeba... biegać szybciej


Pro Touch Warsaw Interrun 2013

Ale nam się sobota trafiła :) Nie mieliśmy w planach pobijania rekordów, robienia życiówek. W planach były trzy kółka - czyli 10 km - w Lasku Młocińskim w ramach biegu Pro Touch Warsaw Interrun 2013. Myślami już jesteśmy w Wilnie, więc chyba nawet te zawody potraktowaliśmy trochę jak kolejna „rozgrzewka” przed wielkim dniem. Jadąc na bieg zastanawialiśmy się, czy uda nam się przebiec te 10 km w 55 minut.

A tymczasem…

4.09.2013

W Runnersie przeczytane

Właśnie sobie czytamy wrześniowe wydanie Runner’s World, a w nim Szkołę Dobrych Manier, czyli poradnik dla początkujących i przypominajkę dla bardziej doświadczonych, jak się zachowywać podczas zawodów. Czyli coś dla nas, bo jesteśmy początkujący i nadal się uczymy. Jest jednak „pewna rzecz”, którą zauważyliśmy prawie „od razu”, pomimo naszego dopiero kilkumiesięcznego doświadczenia. To „coś” Runner’s World nazywa „zmianą strefy czasowej”. W skrócie chodzi o to, że niektórzy w biegu np. na 10 km ustawiają się w strefie „55 minut”, a potem kończą bieg np. w ponad godzinę. Blokują tym samym trasę innym, szybszym biegaczom. Czy robią to jednak celowo i świadomie? Raczej nie. Po prostu brak im wiedzy. Dodatkowo podczas biegów nie zawsze informuje się o obowiązujących „strefowych” zasadach. Najgorzej chyba było na biegu Samsung Irena Women's Run, gdzie na starcie w pierwszych rzędach stały panie, które potem przez kilkaset ładnych metrów były wyprzedzane na wąskich alejkach Łazienek. 





Tak więc czytajmy Etykietę Biegową i uczmy się, uczmy:)

2.09.2013

+10 do lansu

Tym razem z lidlowych propozycji dla biegaczy wybraliśmy piękne żarówiaste podkolanówki. Za jedyne 14,99 zł staliśmy się posiadaczami stopniowej kompresji (cokolwiek by to miało znaczyć:)). Nawet jeśli kompresja jest tylko na papierze, to wyglądamy w nich tak czadowo i PRO, że na każdych zawodach będziemy mieli +10 do lansu. Popatrzcie sami:)


1.09.2013

Przebiegliśmy dzisiaj 10 559 km!!!

Oczywiście to wynik wszystkich… biegnących, idących, spacerujących, jadących na rolkach, na hulajnogach… To wynik łącznie ponad 900 osób, które wzięły udział w charytatywnym biegu. Zgodnie bowiem z kilkuletnią tradycją w pierwszą niedzielę nowego roku szkolnego odbywa się Onkobieg. Cała kasa – a sponsor płacił po 2,40 zł za każdy przebiegnięty kilometr – została przeznaczona na pomoc Stowarzyszeniu Pomocy Chorym na Mięsaki „SARCOMA” i jego podopiecznym. Wydawać by się mogło, że ze swojej strony dorzuciliśmy niewiele, bo raptem 48 zł:):). Ale ile nas to kosztowało… :) To 8 okrążeń wokół Centrum Onkologii oraz Instytutu Hematologii i Transfuzjologii – każde po 1350 m – które zrobiliśmy w 57 minut. Zasada była prosta – jak najwięcej okrążeń w ciągu 60 minut. Za każde okrążenie dostawaliśmy frotkę, co pozwalało każdemu na koniec policzyć, ile przebiegł okrążeń. Fajnie było się zmęczyć, spocić i przy okazji pomóc.

To nasz drugi bieg charytatywny i zapewniamy, że nie ostatni.

Bieg miał też wymiar bardzo osobisty. Biegł z nami Józek (ten od Bieg Szlak Trafi), który 9 lat temu sam był pacjentem Kliniki Onkologii Centrum Zdrowia Dziecka, a dzisiaj zrobił 9 okrążeń!!!



Ps. 1 Podoba nam się, że podczas tego typu imprez każdy może zdobywać fundusze dla potrzebujących na swój sposób… biegnąc, spacerując, jadąc na rolkach. Jeszcze bardziej podobałoby nam się, gdyby przed samym biegiem ogłoszono, że piesi trzymają się prawej strony trasy, dając tym, którzy biegną wolną lewą stronę. Widzieliśmy w trasie „mocnych” biegaczy, którzy w słusznej sprawie zapewne zrobiliby o jedno okrążenie, a może nawet i dwa więcej… Bywało też niebezpiecznie, bo na trasie było dużo małych dzieci, które wpadały biegaczom pod nogi.

Ps. 2 Jeśli już sobie nadal wymyślamy pozytywne scenariusze, to marzyłoby nam się, żeby pan burmistrz Ursynowa mówił krócej, mniej o sobie, a skoncentrował się na Onkobiegu.

31.08.2013

Wiejska mała zabawa biegowa

W Międzynarodowy Dzień Blogera postanowiliśmy się trochę zabawić. Wybraliśmy się więc na wieś, na małą zabawę:) Oczywiście na małą zabawę biegową.

Pierwszy raz o małej zabawie biegowej usłyszeliśmy od Józka (to ten od filmu Bieg Szlak Trafi 2013), on z kolei o MZB usłyszał od pana Janusza Rżewskiego, który obecnie jest mistrzem brydża i pasjonatem badmintona, w czasach studenckich był jednak lekkoatletą i gdy studiował na Politechnice Łódzkiej wykręcił taki czas w biegu na 3 000 metrów (był rok 1962), że do tej pory nikt tego rekordu nie pobił. 

Naszą wiejską małą zabawę biegową – jako najbardziej zorientowany w temacie – poprowadził właśnie Józek. Był więc i lekki bieg, i odcinki truchtu z ćwiczeniami w biegu, i wstawki z biegiem w szybkim tempie (interwały)… Nie ma co, trochę się zmęczyliśmy. 

Na deser zostawialiśmy sobie 8 km do zrealizowania według naszego planu treningowego (tak, tak, nasz pierwszy półmaraton już za 2 tygodnie!). I pobiegliśmy wśród łąk, pól i kawałka lasu, mijając po drodze zdziwionego lekko pana z kosą, weselną orkiestrę, krowy, konie… 



Ps.1 Przeczytaliśmy dzisiaj bardzo mądrą myśl: „Chcesz biegać szybciej? To biegnij szybciej”. To nasze kolejne wyzwanie. Bierzemy się za nie jak tylko wrócimy z Wilna. 
Ps. 2 Kilka mądrych myśli "wypadło" nam też z książki „Jedz i Biegaj” Scott Jurek (ale o tym w oddzielnym wpisie).

29.08.2013

BOOST pierwsze wrażenia




Lekkość. To pierwsze wrażenie kiedy wypakowywałem z pudełka Adidas BOOST. Wyglądają na bardzo lekkie. Kiedy wziąłem jednak do jednej ręki mojego starego Asicsa, a do drugiej nowego BOOSTA, to już różnica wagowa nie była tak duża. Nie, no jednak są lekkie Przekonałem się o tym, kiedy już je założyłem i pobiegłem. Na nogach prawie ich nie czuć.
Wrażenie numer dwa. Są miękkie i opatulają stopę jak skarpetka, a jednocześnie dobrze i stabilnie tę stopę trzymają.
Wrażenie numer trzy. Sprężysta podeszwa. Czuję, że w butach tych tkwi potencjał, którego nie potrafię jeszcze wykorzystać. Wydaje mi się, że dopiero lepsza technika biegania pozwoli docenić wszystkie zalety tych butów. 




To na razie tyle po pierwszych 10 km.

26.08.2013

Energetyczne cytrynki

Już są. Przyjechały :)
Moja wygrana w facebookowym konkursie Adidas Running. Piękne jarzeniowo-żółte energy boosty.






































Jutro pierwsze bieganie :)



Jak nie biegamy, to gotujemy:)

25.08.2013

Spacerowo, biegowo, interwałowo...

Wczoraj było i spacerowo i biegowo i interwałowo. Taka ruchliwa sobota się nam trafiła. Na początek od 12.00 do 16.00 kręciliśmy się po Starym Mieście. Tak, tak. Cztery godziny kręcenia się, spacerowania, szybkiego kroku i przystawania... Brzmi dziwnie, ale do tego mniej więcej – jeżeli mówimy o samym ruchu - można sprowadzić udział w roli reporterki i fotoreportera w grze miejskiej „Starówce na ratunek”, organizowanej przez Dom Spotkań z Historią. Efekty naszego kręcenia się już niedługo w jednym z magazynów dla młodzieży (zdjęciowe making off poniżej:)

Po takim „rozruchu” 8 km + interwały 6 x 20 sekund nie było już dużym wyzwaniem. Szkoda, że punkt 12.00 nie włączyliśmy Endomondo. Moglibyśmy znaleźć się w pierwszej 10-tce rywalizacji organizowanej właśnie na Endomondo w ramach promocji najnowszych butów Reeboka. Zasady wydawały się proste. Podłączamy się do grupy biorącej udział w konkursie, aplikacja zlicza nam… No właśnie, gdyby zliczała przebiegnięte kilometry albo spalone kalorie prawdopodobnie nikt nie zgłaszałby zażaleń. Niestety, w rywalizacji liczy się czas „wybiegany” za jednym podejściem. „Pokonujcie kilometry, spalajcie kalorie, a przede wszystkim biegnijcie jak najdłużej, by wygrać nagrody od Reebok – w tym buty z najnowszej serii Reebok One Series.”

No i tym sposobem mamy… na 1 miejscu w kategorii „Mężczyźni” młodego człowieka, który jakoby biegł 1d:10g:15m:48s. W kategorii „Kobiety” młodą panią, która ma za sobą 5 treningów i 11,66 km „zrobiła” w 7g:51m:53 s. Na mapie Endomondo teren jakby górzysty. Ale gdyby nawet… To raczej był wolny spacer z długimi odpoczynkami.

Nie emocjonujemy się co prawda tak konkursem jak większość komentujących na Endomondo, ale i tak uważamy, że ktoś - wpadając na pomysł zorganizowania konkursu – nie odpowiedział sobie na wszystkie pytania, zanim konkurs uruchomił… Przede wszystkim nie postawił sobie pytania najważniejszego… czy dane podawane przez uczestników konkursu będą wiarygodne. Mamy więc irytację uczestników konkursu, którzy tym na najwyższych pozycjach zarzucają nieuczciwość. I trudno się temu dziwić. Mamy niestety i pierwsze negatywne reakcje w kierunku organizatora… „Reeboka nie interesuje kto wygra, czy oszukiwał czy nie. najważniejsze że zareklamuje buty”. Czy marka jakoś zareaguje? Powinna. Chociaż na razie twardo milczy…


24.08.2013

Ja na Grzesiu

Bieg ultra Granią Tatr cz.2



Wczesna pobudka i już koło 3.00 nad ranem zameldowaliśmy się pod schroniskiem w Dolinie Chochołowskiej. Przy czołówkach - już każdy niezależnie – poszliśmy na swoje wyznaczone punkty. Ja i Mateusz o 4.00 mieliśmy pojawić się na Grzesiu. Po drodze rozstawialiśmy żółte chorągiewki. Po godzinie byliśmy na szczycie. Załapaliśmy się jeszcze na piękny widok pt. „Zakopane nocą”. Było chłodno i rześko. Ubrani w ciepłe kurtki, czapki i rękawiczki zaczęliśmy rozkładać punkt na Grzesiu. Robiło się coraz jaśniej. Wschód słońca mieliśmy więc przed sobą w całej krasie.
Gdy byliśmy już gotowi do pracy dostaliśmy wiadomość, że pierwsza grupa zawodników ruszyła na trasę. Mieliśmy więc chwilę wytchnienia na podziwianie wschodu słońca i widoków roztaczających się przed nami Tatr Zachodnich.

Chwilę po 5.00 pojawili się pierwsi zawodnicy. Naszym zadaniem było m.in. zapisywanie kolejności zawodników na punkcie kontrolnym, wskazywanie im dalszej trasy, zbieranie opakowań po żelach, no i oczywiście zagrzewanie do boju.
Na początku jeszcze mogłem przyglądać się zawodnikom. Jedni wbiegali z pasja biegania w oczach i nawet nie zatrzymując się biegli dalej. Inni zatrzymywali się na chwilę, robili pamiątkowe zdjęcia, mieli chwilę na pogawędkę.
W pewnym momencie nastąpiła taka kumulacja zawodników, że nie mogłem nawet podnieść głowy znad kartki. Mateusz w tempie karabinu maszynowego dyktował mi numery zawodników, którzy przekraczali punkt kontrolny. Po 6.00 przybiegła dwójka „zamykaczy” biegu. To był znak, że nasza robota na Grzesiu dobiega końca. Posprzątaliśmy, zabraliśmy oznaczenia trasy, powitaliśmy pierwszych turystów i… rozłożyliśmy się na ziemi, żeby się wygrzać w coraz bardziej przypiekającym słońcu i poczekać na kolegę z sąsiedniej przełęczy.
Po śniadaniu w schronisku zarządziliśmy odwrót do Zakopanego. Zdążyłem wykąpać się na kempingu i ruszyłem w stronę Kuźnic, by kibicować przybywającym na metę. Dosłownie chwilę po moim przybyciu pojawił się pierwszy zawodnik. Przemek Sobczyk pokonał całą trasę w rewelacyjnym czasie 9:09!!!! Potem było długo, długo nic… i dopiero po 40-minutowej przerwie na mecie pojawił się Hiszpan, Salvador Calvo, trzeci był Józef Pawlica.
Na godz. 21.00 zaplanowano zamknięcie biegu i w sumie aż do tego czasu na mecie pojawiali się kolejni zawodnicy. A na mecie na wszystkich zawodników i wolontariuszy czekał pyszny obiad z Jurta Bar i do wyboru zimne piwko lub pepsi :)



Wracając na kemping myślałem sobie, że fajnie było w jakimś tam procencie przyłożyć rękę do organizacji tak fajnego biegu. Góry od zawsze były moją pasją, bieganie jest stosunkowo nową. Mam za sobą udział w kilku biegach, obserwuję więc to, co dzieje się na starcie, podczas biegu i na mecie, z punktu widzenia biegacza. Zgłaszając się na wolontariusza do Biegu ultra Granią Tatr chciałem nie tylko zobaczyć jak wygląda organizacja biegu od podszewki, ale i „odpracować” to, co już sam dostałem od wolontariuszy biorąc udział w biegach. Oczywiście nie bez znaczenie był również fakt, że to był bieg górski.
Połączenie obu pasji - gór i biegania - bardzo mi się podoba. Wspominając sobie nasze podbiegi na Babią Górę i bieg po wąwozach na Bieg Szlak Trafi myślę, że chciałbym, żeby z połączenia tych dwóch pasji coś wyszło.
 Główny cel na przyszły rok to maraton na płaskim, ale chętnie wziąłbym też udział w krótszych biegach terenowych. Jeżeli Bieg Ultra Granią Tatr odbędzie się przyszłym roku, to zgłaszam się na wolontariusza, a jeżeli odbędzie się w roku 2015 to stawiam się na starcie jako zawodnik na bank!

23.08.2013

Bieg ultra Granią Tatr cz.1

„Szukamy osób do pomocy przed i podczas zawodów, które chcą nam pomóc przy organizacji. Część z Was będzie potrzebna w biurze, część do prac fizycznych przy rozstawianiu banerów, część do pomocy w punktach żywieniowych i na mecie. Jedni pójdą na trasę, inni będą pomagać zawodnikom.” Nie pamiętam już, gdzie trafiłem na to ogłoszenie. Od razu jednak wiedziałem, że wyślę swoje zgłoszenie. No i wysłałem :) W krótkich żołnierskich słowach napisałem, że biegam, że góry od zawsze są moją pasją, że mam wieloletnie doświadczenie przy organizacji imprez outdoorowych. Zgłoszenie zostało przyjęte. I tak zostałem wolontariuszem Biegu ultra Granią Tatr.

15 sierpnia rano zameldowałem się w Zakopanem. Nadal nie wiedziałem, do jakich zadań zostanę przydzielony. Wszystko miało się wyjaśnić podczas wieczornej odprawy wolontariuszy. Wieczorem sala pękała w szwach. Podobno organizatorzy – do czego przyznali się już po imprezie – trochę się obawiali, czy przyjadą wszyscy. Trudno się temu dziwić. W końcu zgłaszając się na wolontariusza nie podpisuje się żadnej deklaracji.

Wstępnie omówiono, co będzie się działo następnego dnia, jakie prace będą wykonywane. Wolontariusze byli potrzebni głównie do zabezpieczenia podzielonej na trzy odcinki trasy, do obsługi dwóch punktów żywieniowych oraz do pracy w biurze zawodów.

Dołączyłem do grupy znajomych z UKA, którzy zgłosili się „obsługi” pierwszego odcinka trasy. Naszym zadaniem było przed biegiem - oznaczenie trasy, a w trakcie biegu – pełnienie roli sędziów, którzy pilnują przestrzegania regulaminu, w tym między innymi zwracają uwagę na to, żeby zawodnicy nie skracali sobie trasy. Oczywiście mieliśmy również pilnować, żeby nie zaśmiecano parku, no i zapisywać kolejność zawodników przy przekraczaniu punktu kontrolnego. Za zabezpieczenie całej trasy odpowiadał TOPR. Każdy odcinek miał swojego „szefa”. Naszym był „Gienek”, który odpowiadał również za całą trasę zawodów. 



Następnego dnia rano toprowskim land roverem pojechaliśmy do Doliny Chochołowskiej. Cel? Przejść i omówić szczegółowo trasę, zdecydować, które jej odcinki muszą zostać zamknięte dla biegnących, a które udostępnione i odpowiednio oznaczone żółtymi chorągiewkami. Tego dnia przeszliśmy odcinek od schroniska w Dolinie Chochołowskiej, szlakiem przez Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Jarząbczy Wierch, Starorobociański Wierch, Ornak, Iwanicka Przełęcz aż do schroniska na Hali Ornak.
Po drodze „Gienek” zwracał uwagę, gdzie mamy stawiać czerwonego chorągiewki, które ograniczają przejście, a gdzie żółte, które wyznaczają trasę. Podczas przygotowywania trasy był czas na rozmowy i poznawanie się. Okazało się, że oprócz wspinaczy z UKA w naszej grupie są także osoby biegające z ciekawymi dokonaniami na koncie… maratończycy, biegacze górscy i dziewczyna, która biegła w UTMB (Ultra-Trail du Mont-Blanc).
Ta malownicza wycieczka zajęła nam 7 godzin. Najlepszemu zawodnikowi, zwycięzcy Biegu zaledwie 3:09:40.

Pobudka kolejnego dnia zapowiadała się dosyć wcześnie… o 2 nocy. Przede mną było więc całe cztery godziny spania… cdn.

21.08.2013

A Warszawa coraz mniejsza:)

Od kiedy zaczęliśmy biegać, zupełnie inaczej myślimy o odległościach. Może sprecyzujmy, od kiedy „przy jednym podejściu” robimy więcej niż 10 km, inaczej myślimy o odległościach.
Odległości pokonywane do tej pory pieszo, samochodem, komunikacją miejską teraz są jakby inne. Krótsze? Przynajmniej takie sprawiają wrażenie. Wcześniej nie zastanawialiśmy się, ile kilometrów jest z punktu A do punktu B, raczej w jakim czasie dostaniemy się z punktu A do punktu B.
W związku z tym dzisiaj znowu czekało na nas kolejne zaskoczenie… Do przebiegnięcia według planów treningowych mieliśmy 20 km. No dobra, to pobiegniemy tak jak zwykle Wrocławską do Kebaba, potem Powstańców Śląskich i Żołnierzy Wyklętych skręcimy do lotniska. Potem znowu Powstańców Śląskich aż do Generała Maczka. W tym punkcie zwykle odbijamy na Forty Bema. Tym razem pobiegliśmy prosto Powązkowską aż do Okopowej, a z Okopowej skręciliśmy w Leszno.
No szmat drogi. Trzy dzielnice – Bemowo, Żoliborz, Wola – a na Lesznie miła pani z Endomondo informuje: ten kilometers, fifty nine minutes. Taki KAWAŁ i jest dopiero 10 km???? Nie ma szans, żeby zrobić 20 km, ustalając metę po domem.
Udało się 17.46 km.



19.08.2013

Wróciłem z Zakopanego...

...pełen wrażeń i emocji.

Dużo się działo.
Już wkrótce napiszę więcej jak wyglądały przygotowania, co robiłem, jaki był mój wkład w Bieg.

pierwszy i ostatni zawodnik na mecie

16.08.2013

Pobiegłam...

Ktoś może powiedzieć: A co w tym dziwnego, przecież biegasz już (dla niektórych to zapewne dopiero) od prawie pół roku? No biegam, a i owszem, ale zawsze w naszej dwuosobowej amatorskiej drużynie biegowej. Z bieganiem w pojedynkę zawsze miałam problem. Spróbowałam może ze dwa razy i zawsze w głowie kłębiły mi się dylematy natury prawie że filozoficznej:) … ale w jakim kierunku biec… ale zacząć jak wyjdę z klatki czy dopiero za ogrodzeniem… I tym sposobem lata leciały, a bieganie czekało sobie na lepsze czasy.
Wczoraj wieczorem kręciłam się i kręciłam, wyciągnęłam buty, koszulkę, rozpaczliwie szukałam dłuższych spodenek… Plan treningowy uratował telefon:) Druga połowa naszej pary biegaczy dzwoniła z Zakopanego z relacją po odprawie wolontariuszy  Biegu Ultra Granią Tatr (relacja oczywiście po powrocie na blogu). Pobiegaj przed kolacją. Ja już biegałem. 55 minut. 
Ok, wychodzę i wyszłam:) Pierwszy raz postanowiłam też pobiegać z muzyką w tle.
No i była moc!  9 km w 00:51:54 minut m.in. z Getting away with it (James), Papillon (Editors), Selawi (Łąki Łan), Running on (Villa Nah), Absolute Beginners (David Bowie) w tle. Taka przyjemna muzyczna lista biegowa mi się stworzyła. Szczególnie przy moim ulubionym James nogi same niosły:)




11.08.2013

Moc rośnie

Druga 18-tka nie zrobiła na nas już tak dużego wrażenia jak ta pierwsza. Wiedzieliśmy, że damy radę. Skupiliśmy się bardziej na wyborze ładnej trasy. W sumie to nawet długo się nie skupialiśmy:), bo poprzednia nam się spodobała, więc i tym razem pobiegliśmy najpierw wzdłuż prawego brzegu Wisły, potem wzdłuż lewego. Wisłę  przekroczyliśmy Mostem Poniatowskiego, a nie Łazienkowskim. Mała zmiana nastąpiła również po 8 km. Nie skręciliśmy w Konwiktorską, ale pobiegliśmy prosto Wybrzeżem Gdyńskim aż do Centrum Olimpijskiego. Potem odbiliśmy na Żoliborz, i trasą Armii Krajowej dotarliśmy do Powązkowskiej. Potem przez Forty Bema prosto do domu.
Tak sobie biegliśmy i snuliśmy rozważania filozoficzno-przestrzenne. Oblecieliśmy wszystkie modne knajpki usiane na prawym brzegu Wisły, potem prawie wszystkie na lewym, mijaliśmy i Bibliotekę BUW-u, i Centrum Nauki Kopernik, i Park Fontann, i Cytadelę, i Park Kaskada, i jeszcze całe mnóstwo innych punktów na mapie… i to tylko 18 km! Prawie pół Warszawy wzdłuż i wszerz i to tylko 18 km!

Ps. Na koniec rozważań doszliśmy do wniosku, że to całe bieganie jest bez sensu. Za 60 zł przyjechalibyśmy taksą pod sam dom w jakieś 30 minut:):):)
Oczywiście żart:)

Ps. 2. W naszych portretach kryje się zagadka. Co to za znak?



10.08.2013

Po deszcz

Czasem słońce, czasem deszcz… Poczekaliśmy na „po deszcz” i pobiegliśmy. Zgodnie z planem treningowym zrobiliśmy dzisiaj 8 km. 

Na mecie hand made nagroda – tarta owocowa:)
Jak zrobić taką tartę? Bardzo prosto :)
Składniki na kruchy spód: 
• 200 g mąki
• 2 - 3 łyżki cukru pudru
• 100 g zimnego masła
• 1 jajko
• 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
Przesianą mąkę, cukier puder i pokrojone na kawałki masło siekamy lub miksujemy mikserem. Dodajemy jajko oraz wanilię, mieszamy lub miksujemy. Lepimy z ciastka kulę, zawijamy w folię i wkładamy pół godziny do lodówki. Po wyjęciu ciasto rozwałkujemy i wykładamy do formy. Spód tarty dziurkujemy widelcem . Pieczemy przez około 30 minut. Po wyjęciu ciasto ostudzić, wyłożyć spód budyniem śmietankowym lub waniliowy, na to ułożyć owoce, a na koniec zalać galaretką.

7.08.2013

Truchtem, susem...

Bezalkoholowe mojito z lodem na mecie:) To nagroda za przebiegnięcie w wieczornym upale kolejnych 8 km. Plan to plan. Systematycznie przygotowujemy się do półmaratonu w Wilnie. To już za 39 dni. 
Tak sobie regularnie trenując obserwujemy różne style biegania. Zawsze na trasie mijamy przynajmniej kilku biegaczy. Każdy z nich biegnie inaczej. Jedni truchtają, stawiając małe i drobne kroki, inni mijają nas dużymi, płynnymi susami. A jak Wy biegacie?


5.08.2013

Szlag nas nie trafił. Parchatka urzekła.


W sobotę po południu jechaliśmy z Puław do Warszawy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Wracaliśmy ze świetnej imprezy. Ale zacznijmy od początku… 
Już nie pamiętamy, gdzie znaleźliśmy informację o Bieg Szlak Trafi, ale od razu spodobała nam się jego lokalizacja, chociaż dotychczas biegaliśmy tylko po asfalcie - Parchatka. Kazimierski Park Krajobrazowy. Zdecydowaliśmy się biec tylko na 5 km. Jako że biegamy dopiero od wiosny, dyszka w terenie trochę nas onieśmielała.

Pobudka 5.50 i już przed 10.00 byliśmy w Parchatce. Od momentu, kiedy wysiedliśmy z samochodu nie żałowaliśmy naszej decyzji. Najpierw urzekły nas widoki i samo miejsce, potem zaskoczyła nas duża liczba samochodów na parkingu. Okazało się, że na imprezę przyjechały całe rodziny, co tworzyło bardzo fajną atmosferę.
Pierwsze kroki skierowaliśmy od razu do biura zawodów. Od pierwszego kontaktu z organizatorami widać było, że panują nad wszystkim. Sprawnie odebraliśmy pakiety startowe. Szczególnie urzekła nas lniana torba, która będzie nam służyć do następnych zawodów. Potem był czas na rozgrzewkę i przedbiegowe obserwacje. Potem siku i na start! Ruszyliśmy.

Po pierwszej prostej, czekał na nas podbieg, wąską ścieżką pod górę. Szło nam dobrze. Biegliśmy swoim tempem. W tyle głowy mieliśmy nasze ostatnie doświadczenia z Biegu Powstania Warszawskiego, kiedy początek pobiegliśmy za szybko. Gdy wybiegliśmy z lasu naszym oczom ukazały się piękne pola i łąki. Chociaż żar lał się z nieba, można zaryzykować stwierdzenie, że biegło nam się miło i przyjemnie aż do momentu, gdy zaczął się podbieg wąwozem. Podbieg, poodbieg, pooooooodbieg… który niespodziewanie przeszedł w marsz:) Potem już było lepiej. A gdy zobaczyliśmy tabliczkę „4 km”, już tylko czekaliśmy na moment, kiedy będzie z górki. No i było z górki, potem w lewo, prosto i META!!!

A na mecie jak zwykle woda i medal. Medal niezwykły, bo piernikowy. Usiedliśmy sobie w cieniu delektując się wodą i oglądając zmagania tych, którzy biegli na 10 km. Ani się obejrzeliśmy, a na metę zaczęli wbiegać najlepsi biegacze na 10 km.

Umyliśmy się, przebraliśmy i dołączyliśmy do trwającej pod Karczmą Parchatka imprezy. Siedzimy tak sobie na schodach, jemy pyszne warzywne leczo i snujemy refleksje… I tu nie będziemy oryginalni, ale musimy powtórzyć to, co powiedzieli już inni. Profesjonalna organizacja – wydawało się, jakby to była trzydziesta pierwsza edycja Bieg Szlak Trafi, a nie pierwsza:) Świetnie oznaczona trasa, ładna widokowo. Świetna atmosfera. Widać było, że wszyscy dobrze się czuli i fajnie bawili. Kilka godzin po skończeniu biegu nadal prawie wszyscy korzystali z uroków miejsca. 

Po ogłoszeniu wyników z wrażenia spadliśmy z najniższego schodka. Okazało się, że jeszcze nigdy nie zajęliśmy tak dobrych miejsc. III miejsce na 5 km w kategorii „Mężczyźni”, czyli nasze pierwsze pudło oraz IV miejsce w kategorii „Kobiety”, cztery sekundy do pudła! Było to bardzo miłe zaskoczenie.

Jeszcze milsze było to, że wielu z uczestników wylosowało nagrody-niespodzianki. Rzadko się zdarza taka hojność ze strony sponsorów. Szczególnie pozazdrościliśmy sąsiadowi, w którego torbie przyuważyliśmy płyn do spryskiwaczy:) Kolejnym sympatycznym elementem było zbiorowe zdjęcie. I to był znak, że pora ruszać w powrotną drogę do domu.

Jesteśmy chyba zauroczeni:) Od soboty wieczorem Bieg Szlak Trafi to prawie główny temat naszych rozmów. Publicznie chyba jednak nie będziemy go reklamować… No chyba, że organizatorzy zapewnią nam dwa miejsca startowe w przyszłym roku. No dobra, po prostu boimy się, że lista startowa zapełni się po 15 minutach i się nie załapiemy:):)


4.08.2013

18-tka

Na nasze dzisiejsze zadanie w planie treningowym patrzyliśmy z pewną taką nieśmiałością…
Tramwajem dojechaliśmy na Most Gdański. Wysiadka i go! Wzdłuż prawej strony Wisły ścieżką spacerowo-biegowo-rowerową (z widokami lewostronnej Warszawy co chwilę wyłaniającej się zza krzaków) dobiegliśmy aż do Mostu Łazienkowskiego. Potem przez most. Po dokładnym zwiedzeniu terenów wzdłuż lewej strony Wisły – jak widzicie na obrazku było nawet małe leżakowanie - obraliśmy kierunek dom. Od świateł do świateł dobiegliśmy do Powązkowskiej. Gdy Endomondo powiedziało nam, że jest już 16 km, wiedzieliśmy, że jest dobrze. Gdy wybiła 18-tka podbiegliśmy jeszcze kawałeczek i zatrzymaliśmy się pod sklepem. Z okazji pierwszej 18-tki zakupiliśmy dwa radlerki i teraz pijemy za wasze i nasze zdrowie:)





Film Bieg Szlak Trafi 2013



Krótka relacja filmowa Józka, który przyjechał z nami do Parchatki, żeby kibicować nam podczas biegu.
Atmosfera przed biegiem tak go wkręciła, że został nielegalnym biegaczem i jak najbardziej legalnym filmowcem. W ten sposób przebiegł 5 km. Wykręcił całkiem dobry czas, a to, co nakręcił widzicie powyżej.

1.08.2013

Bieg po naleśnika

Buty wyprane, to i biegało nam się dzisiaj lekko i przyjemnie. Plan zrealizowany. 8 km zrobione z nawiązką. Na mecie były naleśniki z jogurtem i jagodami. Jagody z orawskiego lasu, arbuz z bemowskiej Biedronki.







31.07.2013

Kobieta do biegania. Buty do biegania.

Zaczynając bieganie wczesną wiosną kupiliśmy sobie najprostsze biegowe buty. Biegaliśmy w nich podczas Orlen Warsaw Marathon (10 km), Sztafety Par dookoła Stadionu Narodowego (12 km), Biegu Ursynowa (5 km), Biegaj w Garwolinie Avon kontra Przemoc (10 km), 23. Biegu Powstania Warszawskiego (5 km) i oczywiście podczas wszystkich naszych treningów.



Za czterdzieści kilka dni biegniemy w naszym pierwszym półmaratonie w Wilnie. Andrzej miał szczęście i wygrał piękne BOOSTY w fejsbookowym konkursie Adidas Running. Ja też bym chciała pobiec w jakichś ładniutkich:), więc rozpoczęliśmy poszukiwania.
Prosimy o podpowiedzi, sugestie i propozycje, w jakich butach najlepiej pobiec. 






Pobiegniemy...

I taką właśnie trasą pobiegniemy na naszym pierwszym półmaratonie (15 września, Wilno).


Z Runners'em do łóżka:)

Zjedli, pobiegali, to teraz poczytają o jedzeniu i bieganiu :)


Ps. Zaraz po lekturze sierpniowego "Runners'a", buty lądują w pralce, a my w łóżku:)
Ps.2. Dzisiaj, zgodnie z planem treningowym "tylko" 7 km:)



29.07.2013

AA… rybozą w zmęczenie



AA Drink był jednym ze sponsorów 23. Biegu Powstania Warszawskiego. W miasteczku biegowym nie mogło więc zabraknąć stoiska firmy. A na stoisku – w związku z tym, że jesteśmy początkujący i testujemy wszystko, no prawie wszystko – nie mogło zbraknąć nas.
Zakupiliśmy pudełeczko Energy Gel. Zawsze się zastanawiamy, czy wsparcie w tubce działa bardziej na głowę czy na organizm. Postanowiliśmy więc sprawdzić właściwości cudownej mikstury… Zabraliśmy wczoraj do Kampinosu dwie tubki. W połowie 15-kilometrowego dystansu postanowiliśmy zjeść zawartość jednej z nich. Tak naprawdę to nasze pierwsze doświadczenie biegowe z żelem energetycznym. No dobrze, może drugie, ale pierwszy raz kupiliśmy żel energetyczny w Dechatlonie i zjedliśmy go już pod sklepem.
Energy Gel AA Drink miał smak i konsystencję płynnego miodu. Baaardzo słodkiego. I słodycz ta dominowała w całym żelu. O dziwo, wchodził świetnie i nie wymagał popijania wodą, która zneutralizowałby tę słodycz. Po przebiegnięciu kilometra – bez wcześniejszego uzgadniania zeznań – oboje doszliśmy do wniosku, że co prawda nogi mamy już zmęczone, ale wewnętrznego powera jakby przybyło.
Okazało się, że w tubce była ukryta jakaś ryboza, ale podczas morderczego biegu w upale trudno było nam wygooglać, co się pod tą nazwą kryje:) Co by się nie kryło, okazuje się, że działa. Bardzo spodobało nam się także samo opakowanie. Znacznie wygodniejsze do schowania w tylnej kieszonce biegowych spodenek, niż żel kupiony w Dechatlonie, który miał wielką, plastikową nakrętkę.

AA Drink Energy Gel
Zawartość: 4 tubki (35 g każda)
Cena: 12 zł

28.07.2013

15-kilometrowa sauna

Z późnego śniadania zrobił się wczesny obiad i tym sposobem koło 15.30 wylądowaliśmy w Puszczy Kampinoskiej. Może precyzyjniej będzie powiedzieć … w Saunie Kampinoskiej. Ale plan to plan. Trzeba go realizować. Do pokonania mieliśmy 16 km. Wyruszyliśmy dobrze już nam znanym żółtym szlakiem. Decyzje o tym, jak pobiegniemy dalej mieliśmy podjąć już na trasie. Wszystko zależało od tego, czy nadwyrężona kostka, która niestety od czasu do czasu jednak daje o sobie znać, pozwoli na przebiegnięcie dłuższej trasy. Pozwoliła. Więc po szlaku żółtym był czerwony. Przydałaby się pomimo wszystko szczegółowa mapa Kampinosu, bo biegamy trochę na czuja i nie zawsze nam się kilometry zgadzają. Dzisiaj na przykład się nie zgodziły i z zaplanowanych 16 km przebiegliśmy 15. Ale i tak jesteśmy z siebie dumni, kolejna granica przekroczona. No i znowu mieliśmy mocny trening na nogi, co widać na załączonym obrazku:)