23.08.2013

Bieg ultra Granią Tatr cz.1

„Szukamy osób do pomocy przed i podczas zawodów, które chcą nam pomóc przy organizacji. Część z Was będzie potrzebna w biurze, część do prac fizycznych przy rozstawianiu banerów, część do pomocy w punktach żywieniowych i na mecie. Jedni pójdą na trasę, inni będą pomagać zawodnikom.” Nie pamiętam już, gdzie trafiłem na to ogłoszenie. Od razu jednak wiedziałem, że wyślę swoje zgłoszenie. No i wysłałem :) W krótkich żołnierskich słowach napisałem, że biegam, że góry od zawsze są moją pasją, że mam wieloletnie doświadczenie przy organizacji imprez outdoorowych. Zgłoszenie zostało przyjęte. I tak zostałem wolontariuszem Biegu ultra Granią Tatr.

15 sierpnia rano zameldowałem się w Zakopanem. Nadal nie wiedziałem, do jakich zadań zostanę przydzielony. Wszystko miało się wyjaśnić podczas wieczornej odprawy wolontariuszy. Wieczorem sala pękała w szwach. Podobno organizatorzy – do czego przyznali się już po imprezie – trochę się obawiali, czy przyjadą wszyscy. Trudno się temu dziwić. W końcu zgłaszając się na wolontariusza nie podpisuje się żadnej deklaracji.

Wstępnie omówiono, co będzie się działo następnego dnia, jakie prace będą wykonywane. Wolontariusze byli potrzebni głównie do zabezpieczenia podzielonej na trzy odcinki trasy, do obsługi dwóch punktów żywieniowych oraz do pracy w biurze zawodów.

Dołączyłem do grupy znajomych z UKA, którzy zgłosili się „obsługi” pierwszego odcinka trasy. Naszym zadaniem było przed biegiem - oznaczenie trasy, a w trakcie biegu – pełnienie roli sędziów, którzy pilnują przestrzegania regulaminu, w tym między innymi zwracają uwagę na to, żeby zawodnicy nie skracali sobie trasy. Oczywiście mieliśmy również pilnować, żeby nie zaśmiecano parku, no i zapisywać kolejność zawodników przy przekraczaniu punktu kontrolnego. Za zabezpieczenie całej trasy odpowiadał TOPR. Każdy odcinek miał swojego „szefa”. Naszym był „Gienek”, który odpowiadał również za całą trasę zawodów. 



Następnego dnia rano toprowskim land roverem pojechaliśmy do Doliny Chochołowskiej. Cel? Przejść i omówić szczegółowo trasę, zdecydować, które jej odcinki muszą zostać zamknięte dla biegnących, a które udostępnione i odpowiednio oznaczone żółtymi chorągiewkami. Tego dnia przeszliśmy odcinek od schroniska w Dolinie Chochołowskiej, szlakiem przez Grzesia, Rakoń, Wołowiec, Jarząbczy Wierch, Starorobociański Wierch, Ornak, Iwanicka Przełęcz aż do schroniska na Hali Ornak.
Po drodze „Gienek” zwracał uwagę, gdzie mamy stawiać czerwonego chorągiewki, które ograniczają przejście, a gdzie żółte, które wyznaczają trasę. Podczas przygotowywania trasy był czas na rozmowy i poznawanie się. Okazało się, że oprócz wspinaczy z UKA w naszej grupie są także osoby biegające z ciekawymi dokonaniami na koncie… maratończycy, biegacze górscy i dziewczyna, która biegła w UTMB (Ultra-Trail du Mont-Blanc).
Ta malownicza wycieczka zajęła nam 7 godzin. Najlepszemu zawodnikowi, zwycięzcy Biegu zaledwie 3:09:40.

Pobudka kolejnego dnia zapowiadała się dosyć wcześnie… o 2 nocy. Przede mną było więc całe cztery godziny spania… cdn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz