23.09.2013

X Danske Bank Vilnius Marathon. Nasz pierwszy półmaraton (cz. 1)



Wtorek, 25 czerwca. To data, pod którą w naszym własnoręcznie zrobionym kalendarzyku, wpisaliśmy pierwszy trening w ramach planu treningowego przygotowującego nas do pierwszego półmaratonu. I zaczęło się. Pierwszy tydzień. Wtorek: 5 km + 5x20 s., Czwartek: 6 km, Sobota: 5 km + 5x20 s., Niedziela: 14 km. W tygodniu co drugi dzień biegi krótsze i interwały, w niedziele długie wybiegania. I tak prawie przez ponad 2 miesiące.



Nasz wielki dzień zaplanowaliśmy na 15 września w Wilnie. X Danske Bank Vilnius Marathon. Dlaczego na miejsce naszego pierwszego półmaratonu wybraliśmy Wilno? W sumie to chyba przypadek. Przeglądaliśmy na jednym z zagranicznych portali listę półmaratonów i maratonów w Europie i na świecie. W oko wpadło nam Wilno. Uznaliśmy, że miejsce bardzo ładne i dobry termin – 15 września. Zdążymy się przygotować i podjąć wyzwanie:)

Nasz plan treningowy realizowaliśmy w miarę sumiennie. Przed samym wyjazdem do Wilna nie byliśmy już więc przerażeni dystansem. Przebiegliśmy 18 km, to i 21,95 km też już przebiegniemy. Kwestia tylko, w jakim czasie. Marzyło nam się zrobienie półmaratonu w 2 godziny. Do realizacji naszych biegowych marzeń byliśmy nastawieni pozytywnie. Tydzień przed wyjazdem do Wilna braliśmy udział w Pro Touch Warsaw Interrun 2013 i wykręciliśmy naprawdę dobre - jak na nasze możliwości - czasy, życiówki na 10 km (Monika – 00:51:39; Andrzej - 00:50:59).
Prawda jest też taka, że po każdych zawodach próbujemy rozwikłać zagadkę, dlaczego biegło nam się świetnie albo dlaczego biegło nam się tak źle. Czasami tej odpowiedzi nie znajdujemy. Tak naprawdę w Wilnie mogło więc być i bardzo dobrze, mogło być też i źle. Byliśmy jednak dobrej myśli. Może powiemy inaczej, nie panikowaliśmy. Po prostu zapakowaliśmy się do autobusu i w sobotę, 14 września, wysiedliśmy w Wilnie, aby 15 września przebiec nasz pierwszy półmaraton.


W sobotnie przedpołudnie Centrum Handlowe Europa jeszcze świeciło pustkami, więc już po kilku minutach torby z pakietami startowymi mieliśmy odebrane. Pewnie wielu z Was zastanawia się, co kryją takie „zagraniczne” pakiety startowe:) O wiele mniej niż polskie:) Ale w kwestii wyjaśnienia. Dużo biegających osób albo zapomina, albo po prostu tego nie wie, że opłaty startowej nie uiszcza się po, żeby mieć torbę pełną gadżetów, ale po to, żeby w ogóle bieg można było zorganizować (pozwolenie na imprezę, zabezpieczenie trasy itd.). Zazwyczaj w zagranicznych biegach nie ma również w pakiecie koszulki technicznej czy też pamiątkowej. Trzeba ją – jeżeli ktoś ma ochotę – kupić dodatkowo. W Wilnie taka koszulka kosztowała 25 Euro.


Co więc było w naszym pakiecie? Po pierwsze numer startowy z chipem, silikonowa opaska z logo Adidasa, na której można było po biegu dodatkowo „wytłoczyć” czas, w jakim pokonało się bieg (niestety po biegu nie dotarliśmy już do Centrum Handlowego Europa, żeby to zrobić. Tak w sumie to dziwne, że nie można było tego zrobić na stoisku Adidasa, w miasteczku biegowym), kupon zniżkowy do fajnej sieciowej knajpki Vapiano na Pasta Party, kilka ulotek i to by było na tyle.

Według planu treningowego w sobotę, tuż przed półmaratonem, mieliśmy do zrobienia 3 km. Przyznajemy się bez bicia. Nie zrobiliśmy. Może napiszemy inaczej. Zrobiliśmy z 10 km, ale nie biegiem tylko spacerkiem. Wilno nas wciągnęło bez reszty:) Wieczorem Pasta Party i spora dawka pysznych węglowodanów. Vapiano wypełnione po brzegi biegaczami.



W niedzielę, 15 września, pobudka wczesnym rankiem. Okno wychodziło na park i na ulicę, po której mieliśmy przebiec ostatnie 200 metrów przed metą. Co za widok! Tym razem park wypełniony rozgrzewającymi się biegaczami. Niebo nieco zachmurzone, ale nie pada. To najważniejsze. Pogoda idealna do biegania.

Na śniadanie pyszne bułki, dżem i miód. I świetne towarzystwo. My to jednak mamy szczęście do poznawania ciekawych ludzi:) Tym razem jedliśmy sobie śniadanie w towarzystwie bardzo sympatycznego Białorusina, Vasilija. Dowiedzieliśmy się jak to się dzisiaj biega na Białorusi, a raczej jak to się nie biega. Ludzie przyzwyczajeni do tego, że kiedyś wszystko mieli za darmo… bezpłatny przejazd do innych miast na bieg, nocleg i czasami jeszcze wyżywienie, dzisiaj nie chcą płacić za pakiety startowe. Vasili mówi, że z zazdrością czyta, ile u nas przez weekend odbywa się różnych biegów. Na Białorusi statystyki nie są powalające - to kilkadziesiąt biegów rocznie. Z wyjazdami na zawody zagranicą też nie jest lekko. Trzeba zapłacić i za wizę i dodatkowo 100 dolarów za sam fakt, że za granicę się wyjeżdża. Pomimo tego Vasili postawił jednak na bieganie. Współprowadzi portal o bieganiu http://www.klbviktoria.com. Przyjechał do Wilna przebiec swój kolejny maraton. Pochwalił się czasem z poprzedniego maratonu. Pokiwaliśmy głowami z podziwem, pożyczyliśmy sobie szczęścia i wyruszyliśmy na start. Cdn.









4 komentarze:

  1. no zapowiada się ciekawie :) a jak się skarpety sprawdziły? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na drugą część!
    Podoba mi się opcja zagranicznych biegów bo można i biegać i zwiedzać jednocześnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Karolina, podkolanówki "działają":). Biega się w nich naprawdę dobrze. Chociaż z drugiej strony to nasze pierwsze kompresyjne, więc nie mamy porównania z produktami innych firm.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lullaby, druga częśc "się pisze" i już za chwileczkę, już za momencik będzie:) Rzeczywiście to świetna opcja, nam się też spodobało:)

    OdpowiedzUsuń