5.08.2013

Szlag nas nie trafił. Parchatka urzekła.


W sobotę po południu jechaliśmy z Puław do Warszawy zmęczeni, ale bardzo zadowoleni. Wracaliśmy ze świetnej imprezy. Ale zacznijmy od początku… 
Już nie pamiętamy, gdzie znaleźliśmy informację o Bieg Szlak Trafi, ale od razu spodobała nam się jego lokalizacja, chociaż dotychczas biegaliśmy tylko po asfalcie - Parchatka. Kazimierski Park Krajobrazowy. Zdecydowaliśmy się biec tylko na 5 km. Jako że biegamy dopiero od wiosny, dyszka w terenie trochę nas onieśmielała.

Pobudka 5.50 i już przed 10.00 byliśmy w Parchatce. Od momentu, kiedy wysiedliśmy z samochodu nie żałowaliśmy naszej decyzji. Najpierw urzekły nas widoki i samo miejsce, potem zaskoczyła nas duża liczba samochodów na parkingu. Okazało się, że na imprezę przyjechały całe rodziny, co tworzyło bardzo fajną atmosferę.
Pierwsze kroki skierowaliśmy od razu do biura zawodów. Od pierwszego kontaktu z organizatorami widać było, że panują nad wszystkim. Sprawnie odebraliśmy pakiety startowe. Szczególnie urzekła nas lniana torba, która będzie nam służyć do następnych zawodów. Potem był czas na rozgrzewkę i przedbiegowe obserwacje. Potem siku i na start! Ruszyliśmy.

Po pierwszej prostej, czekał na nas podbieg, wąską ścieżką pod górę. Szło nam dobrze. Biegliśmy swoim tempem. W tyle głowy mieliśmy nasze ostatnie doświadczenia z Biegu Powstania Warszawskiego, kiedy początek pobiegliśmy za szybko. Gdy wybiegliśmy z lasu naszym oczom ukazały się piękne pola i łąki. Chociaż żar lał się z nieba, można zaryzykować stwierdzenie, że biegło nam się miło i przyjemnie aż do momentu, gdy zaczął się podbieg wąwozem. Podbieg, poodbieg, pooooooodbieg… który niespodziewanie przeszedł w marsz:) Potem już było lepiej. A gdy zobaczyliśmy tabliczkę „4 km”, już tylko czekaliśmy na moment, kiedy będzie z górki. No i było z górki, potem w lewo, prosto i META!!!

A na mecie jak zwykle woda i medal. Medal niezwykły, bo piernikowy. Usiedliśmy sobie w cieniu delektując się wodą i oglądając zmagania tych, którzy biegli na 10 km. Ani się obejrzeliśmy, a na metę zaczęli wbiegać najlepsi biegacze na 10 km.

Umyliśmy się, przebraliśmy i dołączyliśmy do trwającej pod Karczmą Parchatka imprezy. Siedzimy tak sobie na schodach, jemy pyszne warzywne leczo i snujemy refleksje… I tu nie będziemy oryginalni, ale musimy powtórzyć to, co powiedzieli już inni. Profesjonalna organizacja – wydawało się, jakby to była trzydziesta pierwsza edycja Bieg Szlak Trafi, a nie pierwsza:) Świetnie oznaczona trasa, ładna widokowo. Świetna atmosfera. Widać było, że wszyscy dobrze się czuli i fajnie bawili. Kilka godzin po skończeniu biegu nadal prawie wszyscy korzystali z uroków miejsca. 

Po ogłoszeniu wyników z wrażenia spadliśmy z najniższego schodka. Okazało się, że jeszcze nigdy nie zajęliśmy tak dobrych miejsc. III miejsce na 5 km w kategorii „Mężczyźni”, czyli nasze pierwsze pudło oraz IV miejsce w kategorii „Kobiety”, cztery sekundy do pudła! Było to bardzo miłe zaskoczenie.

Jeszcze milsze było to, że wielu z uczestników wylosowało nagrody-niespodzianki. Rzadko się zdarza taka hojność ze strony sponsorów. Szczególnie pozazdrościliśmy sąsiadowi, w którego torbie przyuważyliśmy płyn do spryskiwaczy:) Kolejnym sympatycznym elementem było zbiorowe zdjęcie. I to był znak, że pora ruszać w powrotną drogę do domu.

Jesteśmy chyba zauroczeni:) Od soboty wieczorem Bieg Szlak Trafi to prawie główny temat naszych rozmów. Publicznie chyba jednak nie będziemy go reklamować… No chyba, że organizatorzy zapewnią nam dwa miejsca startowe w przyszłym roku. No dobra, po prostu boimy się, że lista startowa zapełni się po 15 minutach i się nie załapiemy:):)


3 komentarze:

  1. Piękne wyniki :)
    Chyba faktycznie musicie przestać publicznie rozgłaśniać ten bieg bo mnie już kusi - krajobrazy, duch rywalizacji i ciekawa lokalizacja :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dodam że druga połówka była jeszcze ciekawsza z widokiem na Wisłę więc za rok proponuję cały dystans bo sporo was ominęło a bieg zapadnie w pamięci na długo jest wymagający ale prawie wszyscy go ukończyli brawo

    OdpowiedzUsuń
  3. o dziesiątce w przyszłym roku myślimy odkąd przekroczyliśmy metę:):)

    OdpowiedzUsuń