9.10.2013

Manifest skyrunnera



„Witaj Friends Polski! Dziś książka przybywa, 9 października nakładem wydawnictwa SQN”.
Takimi oto słowy Kilian Jornet - aktualny mistrz świata w skyrunningu - na swoim fan page poinformował o polskiej premierze swojej biografii „Biec albo umrzeć”.

„My kupić książka w przedsprzedaży, ona już czekać na poczcie” :) I tak jak obiecaliśmy, jak tylko przeczytamy będzie recenzja. Przy okazji recenzji zaprosimy was również do udziału w konkursie, w którym do wygrania będzie egzemplarz książki ufundowany przez wydawnictwo SQN.
A dzisiaj na zachętę publikujmemy fragment książki - "Manifest skyrunnera"




MANIFEST SKYRUNNERA

Kiss or kill. Pocałuj albo zabij. Pocałuj chwałę albo zgiń podczas próby. Porażka to śmierć, zwycięstwo to emocje. Walka jest tym, co wyróżnia zwycięstwo, zwycięzcę. Ile razy płakałeś ze złości i z bólu? Ile razy straciłeś pamięć, głos i rozum przez wycieńczenie? I ile razy w takiej sytuacji mówiłeś sobie: „Jeszcze raz! Jeszcze kilka godzin! Jeszcze jedno podejście! Ból nie istnieje, on jest tylko w twojej głowie. Kontroluj go, zniszcz go, wyeliminuj go i idź dalej. Spraw, by to twoi rywale cierpieli. Zabij ich”? Jestem egoistą, prawda?
Sport jest egoistyczny, ponieważ trzeba być samolubem, żeby umieć walczyć i cierpieć, żeby kochać samotność i piekło. Zatrzymać się, zakaszleć, znosić zimno, nie czuć nóg, wymiotować, mieć mdłości, bóle głowy, siniaki, krwawić… Czy istnieje coś lepszego?

Sekret nie tkwi w nogach, lecz w tym, by zmusić się do wyjścia z domu i biegania, kiedy pada deszcz, śnieg i wieje wiatr; kiedy błyskawice rozświetlają mijane drzewa; kiedy śnieżki albo lodowe kamienie trafiają w twoje nogi i bezbronne ciało, powodując, że płaczesz. Ale musisz wytrzeć łzy, żeby biec dalej, widzieć kamienie, ściany czy niebo. Musisz zrezygnować z imprezy, z lepszej oceny, powiedzieć „nie” dziewczynie. Trzeba być odważnym, wyjść na deszcz, nawet jeśli nogi będą ci krwawić, gdy upadniesz na ziemię, w błoto, a ty podniesiesz się na nowo, aby dalej się wspinać… aż twoje nogi zawołają z całych sił: „Dosyć!”. I zostaniesz w środku burzy na najdalszych szczytach, aż do śmierci.

Strój przemoczony przez śnieg, targany wiatrem, który uderza cię w twarz i zamraża pot. Lekkie ciało, lekkie nogi. Czuć, jak ciężar twoich nóg, ciężar twojego ciała skupia się na śródstopiu, na palcach twoich stóp i wywiera presję zdolną burzyć skały, niszczyć planety i przemieszczać kontynenty. Nogi zawieszone w powietrzu, unoszące się jak lecący orzeł i biegnące szybciej od geparda. Albo gdy schodzisz, a twoje nogi ślizgają się po śniegu i błocie, zanim znów zechcesz się czuć wolnym, żeby fruwać, żeby krzyczeć ze złości, nienawiści i miłości w samym sercu gór, tam, gdzie tylko najbardziej odważne gryzonie i ptaki, schowane w swoich gniazdach pod skałami, mogą stać się twoimi spowiednikami. Tylko one znają moje sekrety, moje obawy. Bo porażka to śmierć. A człowiek nie może umrzeć, nie dając z siebie wszystkiego, nie płacząc z bólu i na skutek odniesionych ran, człowiek nie może zrezygnować. Trzeba walczyć aż do śmierci. Ponieważ najważniejsza jest chwała. I należy do niej dążyć, nawet jeśli zostaniesz gdzieś po drodze. Najważniejsze, żebyś dawał z siebie wszystko. Nie wolno nie walczyć, nie wolno nie cierpieć, nie wolno nie umierać… Nadszedł czas, by cierpieć, nadszedł czas, by walczyć, nadszedł czas, by wygrywać. Pocałuj albo zabij.

Właśnie te słowa, zawieszone na drzwiach starego mieszkania, w trakcie tamtych wszystkich lat czytałem każdego ranka przed wyjściem na trening.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz