27.07.2013

Podbieg na Markowe Szczawiny

W nasze wakacyjne plany mieliśmy wpisane poranne bieganie i spróbowanie jak smakują biegowe treningi w górach. Z porannego biegania nic nie wyszło, bo tak jak pisaliśmy mentalnie do wstawania bladym świtem jeszcze nie dorośliśmy. Udało się za to spróbować sił w bieganiu po górach.



Powiemy tak. Lekko nie było. Z Przełęczy Krowiarki truchtem w 50 minut (czas pieszego podejścia niebieskim szlakiem - 1,5 godziny) dobiegliśmy do schroniska na Markowych Szczawinach. Na tym odcinku było jeszcze ok. Z Markowych Szczawin na Babią Górę dostaliśmy się już marszotruchtem. Próbowaliśmy podbiegów. Niestety kończyły się przerwą w treningu już po kilku krokach. Podbiegi na dosyć stromych ścieżkach są dla nas jeszcze za trudne. To znak, że jeszcze trzeba popracować nad siłą nóg. Z Babiej Góry próbowaliśmy zbiegów. W połowie drogi kolana odmówiły jednak posłuszeństwa. No jakby nie było, warto. Bieganie w górach to świetny trening i nowa przygoda. No i ta radość, jaką sprawialiśmy turystom:) Jedni wpadali w zachwyt nad naszą kondycją, inni dowcipno-złośliwie komentowali.

 


















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz