11.09.2013

żeby biegać szybciej trzeba... biegać szybciej


Pro Touch Warsaw Interrun 2013

Ale nam się sobota trafiła :) Nie mieliśmy w planach pobijania rekordów, robienia życiówek. W planach były trzy kółka - czyli 10 km - w Lasku Młocińskim w ramach biegu Pro Touch Warsaw Interrun 2013. Myślami już jesteśmy w Wilnie, więc chyba nawet te zawody potraktowaliśmy trochę jak kolejna „rozgrzewka” przed wielkim dniem. Jadąc na bieg zastanawialiśmy się, czy uda nam się przebiec te 10 km w 55 minut.

A tymczasem…




Rozpoczęliśmy małą rozgrzewką. Może napiszemy inaczej. Zakładaliśmy małą rozgrzewkę. Kilka ćwiczeń rozciągających, mała przebieżka. Jak zwykle. Byliśmy już na etapie przebieżki, kiedy dołączył do nas pan wyglądający na starego, biegowego wyjadacza. I tak biegliśmy i rozmawialiśmy, i rozmawialiśmy i dalej biegliśmy aż zrobiliśmy jedno nieco ponad 3-kilometrowe okrążenie w Lasku Młocińskim. Współtowarzysz rozgrzewki okazał się panem Ryszardem Całką, polskim lekkoatletą, długodystansowcem, brązowym medalistą mistrzostw Polski w maratonie w 1979 roku, byłym rekordzistą Polski w biegu na 100 km (6:37:53; 1983 r.), Ale o tym to dowiedzieliśmy się dopiero potem… oczywiście z Internetu :)

Start! Od początku biegu mieliśmy już dobre tempo, nie musieliśmy się rozkręcać. Przez pierwsze 5 kilometrów przycisnęliśmy, a potem już tylko staraliśmy się to tempo utrzymać.

Każde z nas biegło w swoim tempie, nie trzymaliśmy się razem. Jakoś tak chyba telepatycznie umówiliśmy się na starcie, że biegniemy tym razem „oddzielnie”, każde na miarę swoich możliwości. No i na miarę swoich możliwości wpadliśmy na metę z naszymi nowymi życiówkami! 00:50:59 (Andrzej), 00:51:39 (Monika) i z pierwszym miejscem na pudle w kategorii K40 :)

Zastanawialiśmy się, co spowodowało, że właśnie tym razem tak dobrze nam się biegło, że byliśmy w stanie trochę przycisnąć i dać z siebie wszystko. Oboje doszliśmy do wniosku, że „sprawcą” naszego biegowego sukcesu prawdopodobnie była 3-kilometrowa przebieżka przed biegiem głównym. Oboje dobrze czujemy się na długich dystansach, oboje rozkręcamy się po kilku przebiegniętych kilometrach, więc być może startując w biegu właściwym byliśmy już „rozbiegani”.

A może chodziło o to, że w końcu zaczęliśmy stosować zasadę „żeby biegać szybciej trzeba... biegać szybciej!”.

PS. A po biegu niespodzianka. Miłe spotkanie z Codziennikiem w biegu. Zjedliśmy po pączku, podzieliliśmy się wrażeniami z biegu. Umówiliśmy na trening na Bródnie :)

4 komentarze: